CODZIENNOŚĆ

MÓJ SPOSÓB NA JESIENNĄ CHANDRĘ

W poprzednim wpisie wspomniałam, że podzielę się z Wami moimi sposobami na tzw. jesienną chandrę (KLIKNIJ TUTAJ), ale one również świetnie się sprawdzą wtedy, gdy po prostu macie jakiś gorszy okres lub kryzys, a chcecie jakoś te dni przetrwać. Kiedy na moje złe samopoczucie wpłynęła okropna pogoda za oknem, ta szarość z deszczem, to postanowiłam się jakoś rozweselić i coś robić, a nie zalegać na kanapie. Co takiego robiłam? 
Po pierwsze, dobra książka i kocyk. Na prawdę nic nie działa na mnie tak relaksująco jak lektura, która trzyma w napięciu i taka, której nie chce się odłożyć. Uwielbiam ten moment zatracenia się w świecie fikcji literackiej, kiedy nic nie wzbudza mojego zainteresowania prócz losów bohaterów. Co takiego czytałam? Kończyłam trylogię Stephena Kinga z detektywem Billem Hodgesem, a aktualnie jestem w trakcie czytania książki Tima Johnstona „W dół”. Wpis o pozycjach, które warto przeczytać pojawi się niebawem, a TUTAJ macie pierwszy tego typu post 😉 
Po drugie, dbanie o siebie. Wydaje mi się, że nie ma nic lepszego na poprawę humoru niż domowe SPA, sama uwielbiam dbać o swoje ciało i działa to na mnie bardzo odprężająco. Co takie robiłam? Zadbałam bardziej o włosy, czyli nakładałam częściej oleje i maseczki. Poświęciłam więcej czasu na peelingowanie twarzy oraz całego ciała, ponieważ dzięki temu cera wyglądała promiennie, a ciało staje się jędrniejsze. Poza tym nakładam maseczki na twarz, które ubóstwiam i mam kilka swoich ulubionych, o których wspominałam TUTAJ i w końcu poszłam na kwas do kosmetyczki.
Po trzecie, malowanki dla dorosłych. Nie spodziewałam się, że malowanie może być takim super pochłaniaczem czasu i poprawiaczem humoru. Wiecie, kiedy za oknem plucha to postanowiłam, chociaż w ten sposób dodać jakiś kolorów do życia. Podczas tej czynności wyłączam się totalnie, oczyszczam umysł i oddaje się przyjemności. W ogóle zapomniałam, że malowanie jest takie przyjemne, serio! A, co mnie w ogóle skusiło, że kupiłam kredki oraz malowanki? Otóż córka kuzynki, która poprosiła mnie bym z nią malowała i dzięki  temu odkryłam na nowo, że jest to bardzo relaksujące. 
Po czwarte, piąte i szóste, to różne drobnostki. Na poprawę humoru wpływała na mnie lektura ulubionej gazety jak i przeglądanie po raz któryś rzędu katalogu IKEA, by znaleźć jakieś inspirację na zmiany w mieszkaniu. Poza tym czasem chciało mi się ruszać bardziej niż leżeć na kanapie, więc brałam się za jakieś ćwiczenia. Co prawda nadal nie mam nawyku regularnej aktywności fizycznej, ale się staram i wiem, że od Nowego Roku będzie z tym lepiej 😉
Co jeszcze pomogło mi przetrwać jesienną chandrę prócz tych kilku rzeczy wymienionych wyżej? Oczywiście czas spędzany z Narzeczonym, bo on na prawdę potrafi mnie rozśmieszyć jak nikt inny. Poza tym wypicie kawy w ulubionej kawiarni, zakupy, promiennie jesiennego słońca, spacer i na prawdę wiele różnych drobnostek dnia codziennego 🙂 
Dajcie znać, czy Was dopadła jesienna chandra oraz jak ją przetrwaliście 🙂 Co sądzicie o moich umilaczach podczas spadku energii? Czekam na Was w komentarzach i oczywiście odsyłam do mediów społecznościowych bloga, bo tam zawsze dzieje się więcej.

Może Cię zainteresuje?

3 komentarze

  1. mi ostatnio pomaga pójście na siłownię:)

  2. Kocyk, telewizor albo książka i herbata z sokiem u mnie prawie zawsze pomaga, ale od kilku miesięcy regularnie chodzę na tańce i to też zdecydowanie daje radę 😀

  3. książki, pyszna kawa domowe spa i kolorowanki to moj przepis na lesze jutro 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *