Zastanawialiście się, kiedyś czy istnieje coś takiego jak limit kosmetyków używanych do codziennego makijażu? Bo jeśli o mnie chodzi to nigdy nie analizuje tego ile produktów używam rano. Bo po, co? Co kogo interesuje z ilu elementów składa się mój makijaż, prawda? Prawda. Czy da się odpowiedzieć jasno na pytanie: Ile makijażu to jest za dużo? Uwaga, spoiler! Nie. He he he 🙊🙊🙊
Ile makijażu to jest za dużo?
Na profilu marki Eveline pewnego dnia pojawił się filmik (KLIK), gdzie młoda dziewczyna wykonuje makijaż. Dokładniej tutorial z użyciem cieni metalicznych wspomnianej marki kosmetycznej w makijażu codziennym. Bardzo lubię takie rzeczy oglądać, bo jest to dla mnie mega inspiracja i przy okazji coś mogę przemycić dla siebie. Ale do meritum! Dziewczyna używa podobnej ilości kosmetyków do mnie, więc ilość mnie nie przeraża. No mnie nie przeraża i nie szokuje, ale oczywiście znalazły się ananasy, które postanowiły wyrzucić siebie oburzenie. I właśnie to mnie najbardziej wkurza w Internecie. Ta taka swoboda do pisania durnych komentarzy. Swoich mądrości z dupy wyjętych.
Trzy słowa, które przewijają się najczęściej w komentarzach to maska, szpachla, tapeta. Rozumiem, że ktoś może nie ogarniać swoim mózgiem, że makijaż składający się z X kosmetyków wcale nie musi być tapetą czy szpachlą, a tym bardziej nie musi robić efektu tzw. maski. Serio ludzie! Sama wiem po sobie, że jak ktoś mnie z tyłu puknie w głowę to z przodu tynk nie odleci. Sprawdzone 😛 W tym tutorialu to normalna ilość, taka podstawa podstawy.
Nie istnieje coś takiego jak limit makijażu, a w moim słowniku nie ma czegoś takiego jak za dużo makijażu. Każdy używa tylu produktów ilu chce. Jak dziewczyna ma ochotę to nałoży na twarz całą drogerię. I nikomu nic do tego. Serio! Tak samo jak z ilością posiadanych kosmetyków do makijażu. Każdy ma tyle ile chce. Ma tyle na ile go stać albo tyle ile chce na nie wydawać. Zluzujmy gumę. Najlepiej wszyscy.
Jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia…
… to nie mów nic. Znacie to powiedzenie? Milczenie jest złotem, a mowa srebrem. Jeśli znacie to super, a jeśli nie – to właśnie poznaliście 🙂 Warto się czasem ugryźć w język i darować wypowiadanie się na temat, którego nie potrafimy ogarnąć oraz zrozumieć. Wydaje mi się, że lepiej zagłębić się w dany problem, a dopiero potem udzielać. Wyjdzie to wszystkim na dobre, a przede wszystkim komentującym i tym, co te komentarze czytają 😉
Dajmy żyć innym i sami zacznijmy żyć…
… najlepiej swoim życiem Internet zalany jest ekspertami w wielu dziedzinach. Możemy znaleźć np. Janusza specjalistę ds. himalaizmu albo Janinę specjalistę ds. makijażu i Halinę, co mówi jak dzieci chować. Znacie takich ludzi? Każdy zna i ma w swoim otoczeniu. Takich ekspertów od wszystkiego i do niczego. Co trzeba z nimi zrobić? Ano nic 🙂 Nie oglądać się na nich i po prostu dalej układać swoje życie po swojemu. To najłatwiejsza droga do szczęścia oraz do tego by żyć ze sobą w zgodzie. Naprawdę 🙂 Polecam! 😘
__________________________
Jeśli Ci się tutaj podoba i chcesz być na bieżąco to wpadnij też na:
- FanPage bloga i daj
, bo mam nowy cel – zdobyć 1000 polubień do końca roku 😉 #żebrolajki;
- Instagram, gdyż tutaj można mnie spotkać najczęściej;
- Twitter, bo tutaj jestem śmieszna, a na pewno staram się być :D.
Co jakiś czas oglądam tutoriale makijażowe, na których serio jest tona kosmetyków i rysowanie twarzy na nowo, ale efekt końcowy jest ładny a ja lubię patrzeć na ładne rzeczy. I też jestem zdania, że każdy decyduje o tym, jak (i czy w ogóle) będzie się malował. Ja na co dzień chodzę bez makijażu, a limitem dla mnie jest już tusz do rzęs 😛