Nowy miesiąc oznacza nic innego jak nowe pudełko kosmetyczne #LFBEAUTYBOX 😉 Temat przewodni to miłość, bo jak wiadomo luty to święto zakochanych, czyli Walentynki. Pudełko jest w pięknym różowym kolorze, na prawdę robi WOW na żywo. No to czas na pokazanie zawartości 😛
Zawartość #LFBEAUTYBOX edycja lutowa „Romance”
#LFBEAUTYBOX przyszedł do nas oczywiście z najnowszym wydaniem „Elle Magazine” oraz z książeczką, co znajdziemy w środku wraz z krótkimi artykułami dotyczącymi tematyki beauty. Tak, nadal wszystko w języku angielskim 🙂 Lutowa edycja nosi nazwę „The Romance Edition” i produkty w nim zawarte celebrują wszystko, co jest związane z dodaniem sobie pewności siebie. W środku znalazło się 6 produktów (4 związane z makijażem, jeden produkt do pielęgnacji twarzy i jeden do włosów)):
- Sleek „MakeUP Face Form Palette” – paletka do konturowania w odcieniu light, która zwiera róż, rozświetlacz oraz bronzer.
- Lord & Berry „Matte Lipstick Pencil in Intimacy” – pomadka w kredce o intensywnej pigmentacji i trwałości.
- Doucce „Punk Mascara” – tusz do rzęs nadający objętość.
- Philip Kingsley „Maximizer” – produkt zwiększający objętość włosów.
- Emité „Rose Gold Eye Lash Curlers” – zalotka do rzęs.
- Erno Laszlo „Deep Sea Mud Bar” – mydło detoksykujące do twarzy z błotem z morza martwego.
Co sądzę o zawartości?
Powiem Wam, że to pudełko to jest po prostu WOW. Normalnie zawartość urwała mi cztery litery 😛 Przyznam się Wam, że już tych produktów używałam i jestem pozytywnie zaskoczona 🙂 Najbardziej zadowolona jestem z pomadki w kredce, bo to jest mój kolor totalnie, a trwałość to pięć gwiazdek oraz z zalotki, gdyż ona robi cuda z rzęsami. Paletka do konturowania to też małe cudo (i wpadł mi do głowy pomysł by zrobić post porównujący ją z paletką Wibo). A co będzie w marcowej edycji? Ano The Ordinary „Hyaluronic Acid 2%” i to mnie tak bardzo jara, że chcę już marzec! 😛
Jak produkty ze styczniowego boxa?
Styczniową zawartość boxa pokazywałam już na blogu i zainteresowanych odsyłam TUTAJ. Jak mi się używało tych produktów? Na pierwszy ogień poszedł produkt do włosów Swell „Ultimate protect and renew serum” i on na prawdę przypadł mi do gustu. Używam go zawsze przed suszeniem i sprawia, że włosy są lekkie i bardzo miękkie. Jedynie, co mi przeszkadza to zapach, który jest zbyt ziołowy. Jeśli chodzi o Dr PAWPAW „Orginal Clear Balm” to jest mój hit nad hitami! Odkrycie roku 2019! Ten produkt ratuje moje usta, ogarnia suche miejsca na twarzy, ale też nawilża skórki 🙂 Z Bellápierre „Banana setting powder” jeszcze nie wiem, czy się lubię. Testuje go, ale nie wiem. Niby jest okej, skóra wygląda po nim super, ale odnoszę wrażenie, że przyciemnia mi podkład. Następny produkt to First and beauty „Coconut skin smoothie priming moisturiser” i lubię go, ponieważ przedłuża trwałość makijażu. A maseczka Vitamasques „Gold dust sheet mask” była okej, po prostu. Gumki do włosów poszły w świat, a pędzel – pocieszyciel okazał się najlepszym pędzlem do rozświetlacza 😛
Dajcie znać, co sądzicie o zawartości. Co Was najbardziej interesuje, a co według Was to totalna klapa?
__________________________
Jeśli Ci się tutaj podoba i chcesz być na bieżąco to wpadnij też na:
- FanPage bloga i daj , bo mam nowy cel – zdobyć 1000 polubień 😉#żebrolajki;
- Instagram, gdyż tutaj można mnie spotkać najczęściej;
- Twitter, bo tutaj jestem śmieszna (podobno) 😀