/up in the air/
Dzisiaj dalsza część urlopowych relacji, ale już bliżej końca. Wczoraj w pracy doszłam do wniosku, że w mojej szafie brak spódniczek i koszul. Najwyższy czas coś z tym zrobić! W środowym poście pokażę Wam moje zakupowe łupy, a w piątkowym wspomnę trochę o mojej ostatniej wizycie u dermatologa. Jestem ostatnio zachwycona w Fashionelką, a dokładnie tym jak zorganizowała swój ślub. Chcę, aby mój tez był tak idealny i bajeczny 🙂
Zaraz po zwiedzaniu Madame Tussauds udaliśmy się na London Eye. Jak zobaczyłam ludzi, którzy stoją w kolejce do kasy ucieszyłam się, że mieliśmy rezerwacje i była to kwestia wymiany biletów. Troszkę postaliśmy w kolejce do samej „kapsuły”. Przejażdżka trwa ok. 40 minut, lecz nie odczuwa się tego. Czas mija bardzo szybko, według mnie za szybko. Podczas tej podróży po oku byłam zrelaksowana i jedyne, co mnie nurtowało to to, czy kapsuła jest wodoszczelna w razie wpadnięcia do Tamizy 😉 Pogoda tego dnia była fajna – wiało, ale świeciło słońce. Widok był niesamowity, prze cudowny i zapierał dech w piersiach. Każdy kto wybiera się do Londyn koniecznie musi przejechać się kapsułką! 😉
Wiecie, co możecie polubić 😉 Do jutra!