Jako mała dziewczynka marzyłam o ślubie jak z bajki. Bo w sumie, która z nas o tym nie marzyła? W każdym razie zawsze wyobrażałam sobie, że będę miała białą suknię o kroju księżniczki z bardzo długim welonem. Przysięgę złożę w małym i starym kościółku, a całość będzie zamykać śpiewana anielskim głosem Hallelujach Cohen’a. Zapomniałabym! Przez całą długość kościoła będzie rozłożony biały dywan (trochę za dużo Izabelli Janachowskiej, wiem). Ja jako panna młoda wyglądałabym tak pięknie, że czekający na mnie przy ołtarzu pan młody, padłby z zachwytu….
A potem dorosłam. Przestałam wierzyć w Boga, kościół jako instytucja mnie obrzydza, a sam ślub przestał mieć dla mnie jakieś szczególne znaczenie. Chociaż pamiętam jak za moich nastoletnich czasów (już mogę tak mówić, bo zaraz trzydziestka) ówczesne przyjaciółki mówiły: Marta to pierwsza wyjdzie za mąż! (co wtedy było dosyć śmiesznym i udanym żartem, bo mężczyzn lubiłam, ale pod warunkiem, że byli tylko na jeden wieczór). Patrząc na to z dystansu, okazało się, że miały rację.
Wychodzę za mąż
Z moim obecnych partnerem, a w sumie niebawem już mężem, jestem 9 lat. Z czego 8 lat po zaręczynach, więc pewnie według niektórych osób, zaręczyny są już nieważne. Usłyszałam kiedyś, że jeśli po roku od zaręczyn nie weźmie się ślubu, to one przestają być aktualne. To jest w sumie śmieszne, bo jak miłość może się zdezaktualizować? Poza tym biorąc pod uwagę fakt, z jakim wyprzedzeniem często się rezerwuje sale, to nie ma to żadnego znaczenia, a tym bardziej sensu. Dla mnie nie ma.
W październiku 2020 roku znaleźliśmy salę, a w sumie ja znalazłam po ślubie Zosi Zborowskiej, zarezerwowaliśmy termin i już we wrześniu 2021 będziemy małżeństwem. Chyba że polski rząd nadal będzie kazał umierać gospodarce, więc wtedy będzie mały kłopot. Przyznam się, że sama nie wiem, czy wzięcie ślubu coś między nami zmieni, ale cieszę się, że zalegalizujemy nasz związek. Co prawda, bardziej od składania sobie przysięgi miłości przed bliskimi nam ludźmi mnie nie przeraża tak bardzo, jak koszty całego przedsięwzięcia. To wszystko jest tak cholernie drogie! Chociaż trzymam się stwierdzenia, że ślub bierze się raz w życiu i wiem, że to są tylko pieniądze, to płaczę jak płacę
W takim razie: Czy ślub był dla mnie ważny?
Jedna z odpowiedzi to: tak i nie. Natomiast druga brzmi: to zależy. I obie są prawdziwie. Gdy ktoś pytał mnie albo nas oboje, czy zmierzamy się pobrać, ja od razu się jeżyłam. Bo w sumie ślub nie jest dla mnie ważny. W ogóle jak będzie to będzie i nara i yolo. Poza tym to nasza prywatna sprawa. A tu proszę, wychodzę za mąż. Heh. Prawda jest jednak taka, że ta kwestia była i nadal jest dla mnie ważna. Bo ja w duszy jestem romantyczką, wierzę w miłość aż po grób 🙂 Kwestię zamążpójścia uciszałam w sobie, po prostu. Dlatego też tak bardzo cieszy mnie, że będzie ślub i stanę się z narzeczonej żoną. Po tylu latach! Gdy nagle ze sfery marzeń, przeszliśmy do realizacji, zapanował we mnie spokój. Nasza relacja wspięła się na wyższy poziom, zbliżyliśmy się jeszcze bardziej. A tego się nie spodziewałam. Nawet kiedyś popełniłam wpis na temat naszej relacji, o TUTAJ 🙂
Tematyka ślubu, a właściwie jej organizacji i jak to wszystko mi idzie, będzie się pojawiać na blogu. Myślę by w następnym artykule z tej kategorii napisać Wam o sukni ślubnej. Co Wy na to?
Jak było u Was? Czy szybko przeszliście od zaręcz do ślubu? A może ta kwestia w ogóle Was nie kręci? Standardowo czekam na Was w komentarzach 🙂
__________________________
Jeśli Ci się tutaj podoba i chcesz być na bieżąco to wpadnij też na:
- FanPage bloga i daj , bo mam nowy cel – zdobyć 1000 polubień #żebrolajki,
- Instagram, gdyż tutaj można mnie spotkać najczęściej, więc zachęcam do obserwacji.