Od czego zacząć, kiedy tak długo nic się nie tworzyło i nie dodawało? Co będzie na tyle lekkie i przyjemne, że warto kliknąć w link i poczytać? Co sprawi, że drogi Odbiorco zechcesz poświęcić mi klika minut swojego życia? I jaki tytuł dać, by chciało się w niego kliknąć? Tyle pytań i ogrom wątpliwości, ale nie będę chować głowy w piasek, a spróbuję sprawić, że zostaniesz i być może będziesz wracać.
Sierpień okazał się być ostatnim oddechem wakacji i zapachem ciepłego powietrza. Chociaż udało mi się wyrwać na zagraniczny urlop, to mam wrażenie, że przeleciał mi przez palce. Jak piasek na plaży. Pomimo wrażenia krótkości sierpnia, udało mi się wpaść na kilka fajnych odkryć, które Wam pragnę przybliżyć 🙂
Ralph Kaminski, czyli ukojenie mojej duszy
Jeśli nie mieliście okazji zapoznać się z twórczością tego przecudownego człowieka, to gorąco zachęcam ( i na prawdę nie wiem pod jakim kamieniem żeście siedzieli). Jego głos, muzyka i w ogóle cała otoczka wokół niego sprawia, że robi mi się mega miło na serduszku. Bo kurde, to jest kawał dobrej muzyki! Ale ja właściwie chciałam polecić Wam wywiad Pauliny Mikuły z kanału Mówiąc Inaczej właśnie z Ralphem. To niecałe 45 minut przybliży Wam sylwetkę twórcy i po prostu spędzicie miło czas, a później będziecie zapętlać sobie jego piosenki. Nie dziękujcie, nie trzeba 😉
Mrs. America, czyli dusza feministki się raduje
Ja do seriali podchodzę trochę jak pies do jeża. Bo z jednej strony pragnę zatopić się w jakieś super historii, a z drugiej strony szkoda mi czasu na zaleganie na kanapie na pięć sezonów. No, ale z Mrs. America jest inaczej, bo to serial składający się z 9 odcinków i jednego sezonu, a ja lubię takie miniseriale. O czym opowiada? O historii grupy zdeterminowanych feministek walczących o wprowadzenie poprawki do konstytucji USA, która dotyczyła równości płci. I pokazuje on dwa obrazy kobiet – feministek i konserwatystek. Na dokładkę dorzucam, że gra tam Cate Blanchett i to jak gra! Serial jest bardzo dynamiczny, nie da się znudzić oraz sprawnie łączy politykę z osobistymi historiami, bo jest to jednak fikcja oparta na faktach. W każdym razie podczas delektowania się tym serialem, widzę wiele obrazów podobnych do tych, które dzieją się obecnie w Polsce. Przykre, ale prawdziwie.
A na dokładkę podrzucam Wam artykuł SpiderWeb KLIK oraz opinię Dominiki Mazurek, której feministyczne serce radowało się tak samo jak moje 😀
Olejowanie włosów i masło do pośladków dzięki, któremu staniesz się fit larwą bez ćwiczeń
Jako miłośniczka kosmetyków i tracenia życia na różne zabiegi upiększające, nie mogłabym tego wątku nie poruszyć w tym zestawieniu. Po pierwsze wróciłam do regularnego olejowania włosów w drugiej połowie sierpnia, tzn. że nakładam olej na podkład (najczęściej aloes) przed każdym myciem, czyli codziennie. Jakie zauważyłam zmiany? Moje włosy stały się miękkie, błyszczące i miłe (o ile włosy mogą być miłe). Polecam robić to wszystkim, których wygląd włosów załamuje, bo to dobry pierwszy krok. Poza tym kupiłam też e-book o pielęgnacji włosów stworzony przez Darię z bloga Kosmetyczna Hedonistka (można go kupić TUTAJ), by zacząć świadomiej dbać o włosy i stać się Roszpunką (a nie roszponką jak napisałam wcześniej, bo rodzajem warzywa zostać nie chcę). W każdym razie nie jestem zakochana w żadnym konkretnym oleju, bo na zmianę używałam oleju z nasion bawełny oraz oleju z pestek słonecznika (dokładnie takiego, którego używa się w kuchni), a teraz kupiłam dwa marki Venus Nature w Rossmannie tj. olej awokado (jego używałam dawno temu) oraz olej z pestek moreli.
Druga sprawa to ujędrniające mało do pośladków Soraya, które ma super napis na opakowaniu: SQUAT IN A JAR i, co mnie totalnie przekonało do zakupu. Kto nie chce mieć super jędrnych pośladków bez przysiadów? Mnie dwa razy przekonywać nie trzeba. Po, co mamy się pocić na siłce czy tam przed TV skoro można się wysmarować i być fit larwą bez grama potu! Ja wiem, że już Was przekonałam i zamawiacie swoje słoiczki, ale muszę ostudzić emocje. Niestety nie zauważyłam zmniejszenia się tyłka o milion rozmiarów, bo nadal nie mieszczę się w ciuchy z poprzedniej jesieni. Co mogę stwierdzić to to, że pośladki są jakby mięciutkie w dotyku, bez grama szorstkości. Po prostu milusie i to jest warte tych niecałych dwudziestu złotych oraz kilku minut na jego wcieranie.
Zero osadu i kamienia oraz zero plam, czyli wyposażenie (nie)perfekcyjnej pani domu
Ponieważ ten wpis to taki totalny misz-masz pomyślałam, że polecę Wam też produktu do usuwania uporczywych zabrudzeń, czyli osadu i kamienia pod prysznicem oraz plam na ubraniach (w szczególności tych ulubionych).
Ludwik EKOloginczy płyn do kabin i pryszniców, który polecała na swoim story Ilona z bloga Mum and the city to pogromca kamienia i osadu, serio. Najpierw miałam problem by go kupić, a gdy już go kupiłam i użyłam to normalnie chór anieli usłyszałam i w ogóle znalazłam swojego świętego Graala. Nie sądziłam, że moja szyba pod prysznicem może wyglądać jak nowa. Po wyczyszczeniu i spłukaniu miałam wrażenie, że szyby nie ma, bo była niesamowicie przeźroczysta. Wiem, że jak skończą mi się produkty innych marek do czyszczenia, sięgnę po te z ekologicznej linii Ludwika.
Okazało się, że plamę na sukience niewiadomego pochodzenia, która już była milion razy prana i próbowałam ją usunąć na wiele sposób, wybawiłam za pomocą mydła odplamiającego DOMOL za 6,19 zł. Serio. Tak podjarałam się tym mydełkiem, że każdą najmniejszą plamkę najpierw traktuję nim, a potem dopiero piorę i to działania. Nie wyobrażam już sobie życia bez niego 😉
To by było na tyle, jeśli chodzi o ten wpis. Mam nadzieję, że uśmiechnęliście się podczas czytania oraz, że Was zainteresowałam 🙂 Ciekawa jestem, co Wy odkryliście fajnego, co z chęcią polecicie? Dajcie znać w komentarzach!
__________________________
Jeśli Ci się tutaj podoba i chcesz być na bieżąco to wpadnij też na:
- FanPage bloga i daj
, bo mam nowy cel – zdobyć 1000 polubień #żebrolajki,
- Instagram, gdyż tutaj można mnie spotkać najczęściej