CODZIENNOŚĆ

STUDIA

/so sing me to sleep tonight and don’t bring me back to life/
Miniony weekend był jednym z tych, który powinnam spędzić na uczelni. Powinnam, to bardzo dobre słowo, wręcz odpowiednie, idealne. Jak wiecie (albo i nie wiecie) w Mikołajkowy piątek miałam ortodontę oraz urodzinki (o tym troszkę jutro). Obchodziłam już dwudziestkę, koniec z -naście. Smutek, żal i wielkie krokodyle łzy. W planach miałam powrót po ortodoncie do domu, lecz Narzeczony pojechał do mojej kuzynki, a potem ja dojechałam. Powiem krótko: uczciłam je (chyba za bardzo). Nie będę się rozwodzić nad tym, co piłam i ile piłam oraz, czy dobrze czy źle, że pije alkohol. Ten trunek jest dla ludzi, a ja czasem lubię się napić. Zresetować. Nieważne, nie o tym! W sobotę rano słyszałam budzik, lecz go zignorowałam (kto by szedł na kacu na zajęcia w dodatku na ósmą rano? no na pewno nie ja!). Obudziłam się jakoś chyba około dziesiątej i byłam totalnie nie do życia, więc sobotnie zajęcia sobie odpuściłam. Pomijam fakt, że na ćwiczeniach z zarządzania kryzysowego nie byłam cztery razy, więc się okaże przy zaliczeniu czy będzie z tego problem. Koleś który je prowadzi jest tak nudy i usypia, a w dodatku ćwiczenia są o ósmej rano. W niedzielę poszłam na jeden wykład (mam trzy wykłady), bo reszta nuda i takie falki z olejem. Dowiedziałam się, że musimy zrobić prezentację (kolejną z resztą),  która będzie zaliczeniem (mniej do nauki w czasie sesji). Jeszcze mam do zrobienia na za dwa tygodnie prezentacje (była dla chętnych, jestem głupia) oraz referat (jedną stronę A4 piszę od początku listopada, jestem mistrzem), więc muszę się sprężyć, bo czas ucieknie mi przez place i obudzę się z przysłowiową ręką w nocniku. Wracając do soboty to cały dzień przeleżałam, czułam się jak kapeć albo placek. W niedzielę po powrocie piekłam ciastka, które średnio mi wyszły oraz robiłam obiad, a potem się leniłam. A nie, sorki! Oglądałam ostatnią cześć sagi Zmierzch, znaczy tą drugą tej ostatniej, bo jej nie widziałam. Może być, bez szału, dupy nie urywa. 
Jak tam aparacik na dole? Obciera, wkurza mnie ta sprężynka. Rano odkleił mi się ostatni zamek (tzw. rurka) i dopiero zostanie przyklejona w piątek, bo wtedy jest ortodonta w przychodzi. Suuuper! Widzę małe postępy, ale chcę większe 🙂 Do środy jestem w pracy, potem dwa dni wolnego i weekend znowu w pracy, ale się cieszę. Chciałam Wam powiedzieć, że zamówiłam swoje pierwsze pudełeczko ShinyBox, więc się nim pochwalę jak dojdzie (od środy wysyłka). Pod koniec pracy muszę wskoczyć do Super – Pharm kupić podkład, a waham się między Revlon Colorstay a Bourjois Healthy Mix, a obydwa są w promocji do środy. Trzymajcie się cieplutko, robaczki 🙂

Może Cię zainteresuje?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *