CODZIENNOŚĆ

STUDIA

/chcę jak księżniczka z księciem mknąć do siebie, przez siedem mórz, gór, ulic i rzek/

W ten weekend byłam na uczelni. W sobotę mam jedynie same wykłady i jest na niektórych lista, ale czasem wykładowca jest tak beznadziejny, że nie da rady wytrzymać półtorej godziny w jednym miejscu. Zaszczyciłam swoja obecnością, aż trzy wykłady. Na pierwszy się spóźniłam, nie mogłam się skupić, więc za dużo nie wyniosłam 🙂 Jak to ja stwierdziłam, że do 20:15 nie będę siedzieć, więc zerwałam się z socjologii (koleś przez półtorej godziny gada ze zmarszczonym czołem i mówi jeszcze szybciej niż ja, nie da rady wytrzymać) oraz z etyki społecznej (nie wiem, czy się kiedyś na nim pojadę, a zostały jeszcze dwa wykłady, ale dobrzy znajomi wypisują mnie na listę). Niedzielę do połowy semestru zimowego ma na ósmą i od samego rana ćwiczenia. Niestety sobotni wieczór spędziłam u kuzynki i nie byłam w stanie iść na pierwsze dwa ćwiczenia (już nie byłam na nich dwa razy, więc teraz będzie trzeba chodzić), ale poszłam na trzecie. Stwierdziłam, że muszę poznać profesorka czy tam doktora, który strasznie przynudzał, ale wypuścił nas godzinę wcześniej, bo tam jakieś zebranie miał. Czas wolny został dobrze rozplanowany 🙂 Poszłam jeszcze na jeden wykład z byłym wojskowym. Sprawdza obecność, nie możesz wyjść sobie nagle, ale musisz do niego podejść, przeprosić i podać podwód czemu opuszczasz aulę. Podstawówka! Egzamin jest u niego usty i nie jest wcale tak łatwo (wiem po zeszłym semestrze). Na dwa następne wykłady nie opłaca się chodzić. Na jednym przez półtorej godziny będziemy słuchać o romansach, o wódce i innych pierdołach, ale nie o tym z czym związany jest przedmiot (wyobrażacie sobie jak wygląda zaliczenie? nie wiesz z czego będzie i nie masz z czego się uczyć). Drugi wykład jest w całości na stronie doktora. Są slajdy i pytania na egzamin i z tego tylko jest 🙂 Tak wyglądało moje bycie na zajęciach, czyli całkiem dobrze jak na mnie!
Jak minął mój weekend z aparatem? Było wszystko fajnie do sobotniego poranka, kiedy zaczęłam czuć ból zębów, wszystkich! Do tej pory mnie boli, ale wczoraj pogryzłam kilka pomidorków koktajlowych, więc jest coraz lepiej. Nie rozstaje się z woskiem, bo mam strasznie poranione policzki od wewnątrz, więc od trzeciego zęba w tył mam naklejony wosk, ratuje mnie! Zastanawiam się tylko, czy kupię go w aptece, bo dostałam takie małe pudełeczko, a następną wizytę mam dopiero w grudniu. Wracają do bólu zębów nie jest on taki tragiczny, nie muszę brać leków przeciwbólowych, bo jest on znośny 🙂 Niestety od piątkowego południa jadam tylko serki i zupy, więc mam serdecznie dość takiego odżywiania i nie mogę już patrzeć na jakieś jogurciki i sereczki, wymiękam! Dzisiaj po pracy spróbuje zjeść kanapkę bez skórki z samym masłem lub jakimś serkiem topiony. Mam ochotę na jakieś mięso i warzywa, a nie mogę nic pogryźć. Ludzie na uczelni myśleli, że jestem na diecie, bo tylko jogurty jadłam, a jak poszliśmy do McDonald’a to też wyjęłam sobie jogurt 🙂 
Przed Wami jeszcze jeden post w tym miesiącu, który ukarze się jutro lub w środę. Zapraszam Was na mojego Instagrama oraz Twittera 🙂 Jeszcze chciałam powiedzieć, że cieszy mnie każdy komentarz, który zostawicie (a nie jest ich wiele), bo wiem, że ktoś to czyta i ma coś do powiedzenia 🙂 Pozdrawiam cieplutko i przesyłam tysiące pozytywnych buziaków! 

Może Cię zainteresuje?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *